Uff jak gorąco na zewnątrz. Natura po raz kolejny czyni sobie żarty ze środkowej Europy serwując jej żar tropików okraszony siłą wiatru równą 0 w skali każdej. Siedzi taki biedny człowiek w domu, pracy, autobusie i myśli o tym jak w ogóle rozpocząć myślenie, ponieważ wszelkie płyny nawadniające mózg właśnie wyparowały i ulatniają się na zewnątrz w postaci mało widocznych kropelek potu. Twarze ludzi z daleka przypominają facjaty zapaśników po trzeciej rundzie podczas olimpiady. Co zrobić, by wrócić do życia, jak żyć Panie Premierze?
Jest na to sposób - napój orzeźwiający ręcznej roboty! A nie jakieś tajgery, blaki czy inne berny zaśmiecające nasz organizm.
Zaczynamy!
Sprzęt:
Lista zakupów:
1x krzak mięty
1x cytryna
3x łyżka cukru (lub miód)
Woda
KROK 1
Lokalizujemy w naszej kuchni urządzenie gotujące wodę - zazwyczaj jest to czajnik. Gotujemy ile się zmieści. W między czasie wyciągamy z siatki cytryny oraz zrywamy liście mięty. Woda się zagotowała. Niewielką ilością parzymy cytryny (wypowiadając tym samym wojnę wszystkim ustrojstwom na ich skórkach). Kroimy dwie cytryny na pół i po męsku z trzech połówek wyciskamy sok do moździerza (o tak, niech wasze przedramię napęcznieje jak nigdy, a biceps rozerwie rękawy koszuli od Armaniego). Ostatnią połówkę należy rozkroić w talarki.
KROK 2
Dodajemy do moździerza liście mięty (tak na oko, czyli 7) oraz dosypujemy trzy małe łyżki z cukrem (lub zastępujemy je odrobiną miodu).
Następnie chwytamy tłuczek i wczuwamy się w rolę czy to alchemika, czy też szamana z buszu, który musi skrupulatnie zmiażdżyć składniki mikstury. I ubijamy, i jeszcze raz i miętolimy listki, aż ze wszystkich składników zrobi się w miarę jednolita papka. Taka o:
KROK 3
Gotową energetyczną miksturkę wlewamy do dzbanka, wrzucamy doń plasterki cytryny, a wszystko zalewamy 1,5 litra wcześniej ugotowanej, gorącej wody. Czekamy.
Czekamy. No, dalej czekamy aż wszystko ostygnie, by potem dzbanek włożyć do lodówki i znów czekać, aż się schłodzi.
KROK 4Następnego dnia budzimy się rano, bierzemy prysznic i z lodóweczki wyciągamy eko-energetyczny napój, który nie tylko nas orzeźwi, ale również da nam pozytywnego kopa (przynajmniej na kilka minut).
Na takie upały.. z pewnością to jest strzał w dziesiątkę !
OdpowiedzUsuńpróbowałem - pycha! :)
OdpowiedzUsuńEj, oszustwo, jak już naprężamy biceps i dla dzbanka lemoniady poświęcamy Armaniego to cytryny masakrujemy od początku do końca ręcznie! Żadnych tam wyciskarek ani innych wymysłów szatana :P
OdpowiedzUsuń